Kolektory słoneczne w lotnictwie

Kolektory słoneczne w lotnictwie

Samolot waży 450 kg, mniej niż połowę tego, ile waży średniej klasy samochód. Rozpiętość skrzydeł ma za to taką, jak najnowszy Boeing 777. Zasilany jest energią, którą produkują kolektory słoneczne i może rozpędzić się do prędkości 70 km na godzinę. To samolot nazwany Solar Impulse, konstrukcja opracowana przez szwajcarskiego pilota i przedsiębiorcę, Andre Borschberga, działającego pod patronatem znanego milionera i podróżnika Bertranda Piccarda.

Pierwszy lot międzynarodowy

13 maja Solar Impuls odbył swój pierwszy lot międzynarodowy, ze swojej bazy w Szwajcarii do Brukseli. Podróż trwała trzynaście godzin. Sporo, jak na dystans 630 km, jednak niewiele jak na pojazd, którego głównym źródłem zasilania są kolektory słoneczne. Pilotujący samolot Borschberg podkreśla, że największym problemem podczas lotu były samoloty wojskowe startujące z niedalekiej bazy. Poza tym – wszystko grało.

Nie musiało tak być. Samolot napędzany przez kolektory słoneczne wymaga bowiem… słońca. Pogoda powinna więc być odpowiednia – zachmurzenie czy deszcze mogłyby znacznie utrudnić podróż. Co nie znaczy, że całkowicie by ją uniemożliwiły. Dlaczego? Bo Solar Impuls odbywał już loty nocne, korzystając z energii zgromadzonej wcześniej. Także w czasie podróży do Brukseli zdarzyła się burza. Nie zakłóciła jednak lotu.

Konstrukcja promocyjna, mało praktyczna

Samolot Szwajcarów to konstrukcja jednoosobowa, zdolna pozostawać w powietrzu przez trzydzieści sześć godzin. Pierwszy lot odbył się w lipcu 2010 roku. Samolot pozostawał w powietrzu przez dwadzieścia sześć godzin, w tym dziewięć w nocy.

Na razie więc samolot jest wolny, ma spore wymagania dotyczące pogody i niezbyt nadaje się do praktycznego wykorzystania. Po co więc nad nim pracować? Jak mówi Piccard, chodzi o rewolucję w umysłach – promocję energii słonecznej jako napędu. Niekoniecznie o rewolucję w samym lotnictwie.

Okrążyć świat, zwrócić uwagę

Z tego względu ostatecznym sprawdzianem samolotu będzie trwająca 20-25 dni podróż dookoła świata. Wydarzenie takie pozwoli jeszcze bardziej nagłośnić konstrukcję i zwrócić uwagę także tych, którzy nie interesują się na co dzień ani lotnictwem, ani odnawialnymi źródłami energii. Obaj wynalazcy i przedsiębiorcy stojący za projektem podkreślają, że jest to przedsięwzięcie europejskie, a nie szwajcarskie. Dlaczego? Bo finansowanie wzięło na siebie wiele firm spoza tego kraju.

Przedsięwzięcie ma szanse powodzenia, zważywszy na fakt, że jego patronem jest Bertrand Piccard, człowiek, który jako pierwszy okrążył, bez przystanku, świat balonem. Niezależnie do tego, czy wyprawa się powiedzie, czy nie, z pewnością będzie ciekawostką, która zwróci uwagę na możliwości, jakie wiążą się z wykorzystaniem energii słonecznej nie tylko w budownictwie.

o autorze


Artykuł pochodzi z serwisu:
Albercik.pl – darmowe artykuły do przedruku na strony www